Z Ewangelii wg św. Łukasza (por. Łk 21, 26-28)
Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte.
Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
W dawnych, raciborskich czasach, jeden z moich uczniów na temat swojego maturalnego przedłożenia z języka polskiego wybrał Apokalipsę św. Jana. Zrobił kwerendę materiału i pozbierał to wszystko w zgrabną prezentację. Gdy rozmawialiśmy o niej, zapytałem go, co jest głównym tematem Apokalipsy? Bez wahania odparł, że koniec świata.
W sumie nie zdziwiła mnie ta odpowiedź, bo w takim kluczu była często omawiana Apokalipsa na lekcjach języka polskiego: koniec świata, jeźdźcy apokalipsy, zniszczenie wszystkiego itd. itp. Nie wiem jak omawia się tę księgę dzisiaj, ale mam szczerą nadzieję, że nieco z szerszej perspektywie.
Apokalipsa, podobnie jak inne teksty apokaliptyczne (np. jak powyższy fragment Ewangelii) nie są bowiem opowieściami wyłącznie o końcu świata. Ich głównymi bohaterami, nie są śmierć, upadek, zniszczenie. Nawet jeśli to właśnie one tak bardzo skupiają na sobie uwagę czytelnika.
Ich głównym Bohaterem jest powracający Chrystus Zbawiciel. To On jest tym, na którego czekamy, którego wyglądamy, za którym tęsknimy. Dlatego w każdym z tych tekstów możemy znaleźć jakąś złotą nić ? Słowo wzywające do wytrwania. Słowo nadziei i otuchy. Słowo zapewnienia o Bożej opiece.
Owszem to wszystko, na co patrzymy, czym żyjemy i o co zabiegamy straci na końcu świata sens. Po prostu przestanie istnieć. Ale musi się tak stać, abyśmy byli w stanie przyjąć Tego, który jest sensem wszystkiego.
Kiedy w pierwszej części Adwentu będziemy słuchać wielu fragmentów mówiących o końcu świata takiego jaki znamy, nie zatrzymujmy się na tej warstwie zniszczenia, ale pozwólmy poprowadzić się Słowu głębiej. Ewangelia nie jest po to, by nas straszyć, ale by przygotować nas na spotkanie z przychodzącym Panem.
Właśnie On nadaje sens tym czterem tygodniom przed świętami. Bez Niego, na którego czekamy, te wszystkie nasze przedświąteczne starania kompletnie tracą sens.
I jeszcze jedna myśl na sam koniec, a właściwie na początek Adwentu. Może to ma być czas, w którym wydarzy się jakiś mój mały osobisty koniec świata. Koniec świata jakiejś mojej słabości, jakiegoś mojego grzechu, a może koniec świata mojego wybujałego mniemania o sobie, poczucia mojej doskonałości i samowystarczalności.
Może rzeczywiście coś będzie musiało się mi w tym Adwencie zawalić? żebym był w końcu gotów na spotkanie z Panem.
Dobrego Adwentu!
ks. Marcin Cytrycki