Z Księgi Mądrości (Mdr 4,7-15)
Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości życie nieskalane.
Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.
Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości.
A ludzie patrzyli i nie pojmowali ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność.
Św. Stanisław Kostka, to moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenianych polskich świętych. Kiedy oglądamy jego wizerunki trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z młodym, niezwykle delikatnym chłopakiem, żeby nie powiedzieć chłopczykiem. Zdaje się, że miast być opiekunem i wzorem do naśladowania dla młodych ludzi, wkraczających w dorosłe życie, on sam bardziej potrzebuje pomocy i ochrony.
Może to tylko moje subiektywne wrażenie, ale przez długi czas coś się we mnie wewnętrznie buntowało na myśl, że ten chłopczyk ma być dla mnie jakimkolwiek wzorem. Być może wpływ na to miała pewna doza zmanierowania przedstawień malarskich.
Ów wewnętrzny sprzeciw wobec stanisławowego patronowania dzieciom i młodzieży zniknął jak za dotknięciem cudownej różdżki, gdy zacząłem czytać jego życiorys.
Zaledwie 14 letni chłopak wyjeżdża ze swoim starszym bratem Pawłem do Wiednia, gdzie w kolegium Jezuitów ma się dalej kształcić. Początkowo słaby w nauce, swoją pracowitością i zaangażowaniem wkrótce osiąga miano jednego z najlepszych uczniów.
Jednocześnie odkrywa w swoim sercu głos powołania zakonnego. Chce wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Starszy brat słusznie odradza taki krok, mając na względzie zdecydowany sprzeciw ze strony ojca. Podobnego zdania są także przełożeni, którzy przyjmując chłopaka do nowicjatu bez zgody rodziców narażali się na poważny konflikt z rodzicami chłopca. Dlatego też przełożony konwentu wiedeńskiego, trochę zbywając chłopaka i licząc na jego słomiany zapał informuje go, że tego rodzaju decyzje mogą być podjęte jedynie w Rzymie przez legata papieskiego.
Stanisław w przebraniu ucieka z Wiednia i pieszo udaje się do Rzymu, gdzie dopina swego i zostaje przyjęty do nowicjatu jezuickiego.
Ileż w tym jego działaniu jest pewności i przekonania, a przede wszystkim wierności powziętym decyzjom, danemu słowu. Obiecałem Bogu, że pójdę na jego służbę, to zrobię wszystko by tego słowa dotrzymać? Wierność danemu słowu.
Żyjemy w takim świecie, w którym wszystko jest zmienne. Wszystko można dowolnie i nieustannie zmieniać. Nie ma nic stałego. Nie ma nic na zawsze.
Przysięga małżeńska czy kapłańska, słowność i uczciwość wobec małżonka, rzetelność wobec kontrahenta czy podjęty ? wszystko płynne i zmienne. Można mnożyć przykłady, w których taki rodzaj myślenia kieruje naszym postępowaniem.
Ale to nie prawda! Św. Stanisław na nowo nam przypomina, że nasze Słowo ma ogromną wartość. Że dane Słowo w sprawach błahych, ale też i tych poważnych zobowiązuje, jest fundamentem, na którym można zbudować nawet swoje życie. Na słowu danym drugiej osobie (w małżeństwie), czy na słowu danym Bogu (w kapłaństwie).
Słowność, wierność danemu słowu to zapomniana dziś cnota, o którą warto jednak walczyć, której warto uczyć ludzi młodych, i której warto wymagać (przede wszystkim od siebie).