Z Ewangelii według Świętego Marka
Piotr powiedział do Jezusa: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».
Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».
Dwie całkowicie odmienne postawy i idący za nimi całkowicie odmienny sposób życia.
Można tak jak Piotr skoncentrować się na tym, co muszę w życiu opuścić, zostawić, oddać, stracić. Trochę tak jak młody pan, który rytualnie opłakuje z kolegami kawalerskie czasy i wpisując się w schemat, widzi małżeństwo jako koniec życia, początek jakiejś niewoli… Jest także wielu księży, którzy żyją tak, jakby kapłaństwo zabrało im najcenniejszą część ich życia. Przykłady takiej życiowej postawy można mnożyć niemal w nieskończoność. Łatwo bowiem zajmować się tym, czego nie ma, czego brakuje, co jest jakimś naruszeniem naszego ideału.
Postawa Jezusa pokazuje jednak, jak bardzo jest On podobny do swojego Taty. Bóg zaś jest Bogiem tego, co jest, a nie tego, czego nie ma. Jestem, który Jestem, takie swoje Imię objawia Mojżeszowi. Dlatego właśnie Jezus nie zajmuje się tym, co Piotr musiał opuścić, co w jakiś sposób stracił. Jezus pokazuje to, na co dzięki tej stracie zrobiło się miejsce w sercu Piotra i czym Bóg go obdarował.
Za każdym razem, kiedy wraca do nas w liturgii ten fragment Ewangelii, stawia mnie na nowo do pionu i wewnętrznie koryguje: zajmij się tym, co jest; kim jesteś; kogo Bóg postawił obok ciebie; czym zostałeś obdarowany (stokroć więcej otrzyma – mówi przecież Jezus). To jest cały ogrom dobra, które warto pielęgnować w sobie i wokół siebie, skarbów – które warto pomnażać i dobrze wykorzystywać. Zajmowanie się tym, czego nie ma, co jest brakiem, co zostawiliśmy za sobą, co opuściliśmy – jest często stratą sił i czasu, kotwicą, która trzyma nas w miejscu i nie pozwala pójść tam, dokąd zaprasza nas Pan Bóg.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie
ks. Marcin