Z Katechizmu Kościoła Katolickiego (pkt. 1849)
Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu.
Kontynuujemy nasze wielkopostne rozważania o grzechu. W zeszłym tygodniu pisałem o tym, że grzech w jakiś sposób można nazwać działaniem głupim (jest wykroczeniem przeciwko rozumowi). Jest on również kłamstwem.
Dalej Katechizm mówi, że grzech wykracza przeciw prawemu sumieniu. Sumienie prawe to takie, które we właściwy sposób potrafi ocenić co jest dobre, a co złe i w wolności wybiera dobro. Grzech taki osąd sumieniałamie, tzn. jest mniej lub bardziej świadomym wyborem zła, choć sumienie podpowiada wybranie dobra. Trwanie w grzechu, szczególnie w grzechu ciężkim, bez woli nawrócenia powoduje także, że nasze sumienie się wykrzywia. Dzieje się z nim trochę tak, jak wtedy gdy zbyt długo czytamy przy niewłaściwym oświetleniu ? wzrok naszego sumienia się po prostu psuje. Tracimy jasność w rozeznaniu dobra i zła, zamazują się nam między nimi granice.
To między innymi dlatego po długiej przerwie w korzystaniu z sakramentu pokuty wydaje nam się, że nie mamy grzechów. Żyjąc w półmroku, w moralnej szarzyźnie nasze sumienie ślepnie. Kiedy w czasie rachunku sumienia mamy problemy z rozróżnieniem i nazwaniem dobra i zła w naszym życiu [1] trzeba szczerze wzywać światła Ducha Świętego, aby oświetlił ciemności naszego serca i pokazał wyraźnie minione sprawy. Tylko w Jego świetle nasze sumienie jest w stanie widzieć wyraźnie rzeczy takie jakimi są naprawdę.
Ale czytajmy dalej katechizmową definicję grzechu: grzech? jest brakiem prawdziwej miłości.
To było chyba jedno z moich największych osobistych odkryć, że grzech bardziej nie jest niż jest. Grzech jest brakiem czegoś co powinno być. Istotą grzechu jest brak! Trochę to może filozoficzne, ale warto się nad tym stwierdzeniem dobrze zastanowić.
Moim uczniom pokazywałem tę prawdę zawsze na przykładzie kawałka żółtego sera z dziurami.
Ser (w całej jego serowej naturze) uznajmy za symbol miłości, którą się na co dzień karmimy, którą otrzymujemy od Boga i od innych ludzi, którą potem możemy się z innymi dzielić. Mogę przecież dać innym tylko to, co sam posiadam. Mogę innym dać tylko tyle miłości ile sam jej otrzymałem od innych. Jakie będzie moje źródło zaopatrzenia w miłość, taką miłością będę się dzielił z innymi. Jeśli grzech jest brakiem miłości, to w tym serowym obrazie jest brakiem sera czyli dziurą w serze. Miłości jednak zawsze jest więcej! Nie może przecież być dziur w serze, bez samego sera. Nawet największa dziura w serze zakłada istnienie jakiegoś sera. Nie kupujemy przecież pół kilo dziur sera, ale pół kilo sera z dziurami.
Tam gdzie nie ma doświadczenia miłości trudno nawet mówić o poczuciu grzechu. U kogoś, kto w swoim sercu ma dużo miłości, jest blisko Boga, siebie i innych ludzi, obiektywnie mały grzech, może wyrwać ogromną dziurę, będzie subiektywnie odczuwany jako bardzo poważna rana. Ktoś inny, kto nie doświadcza w życiu miłości, kto nie kocha choć popełnia nawet obiektywnie grzech ciężki, może mieć subiektywnie bardzo słabą świadomość grzechu, tego, że kogoś zranił itp.
Żeby to zobrazować konkretnym przykładem ? obrzucenie wulgaryzmem kogoś obcego, do kogo nie żywimy głębokiego uczucia możliwe, że spłynie po nas jak po kaczce. Gdy jednak te same słowa padną w kłótni z kimś dla nas bardzo ważnym, kochanym ? staną się źródłem wyrzutów sumienia. Obiektywnie to będzie ten sam grzech (np. używałem wulgaryzmów), ale miłość (lub jej brak) powodują, że nasza subiektywna ocena będzie zdecydowanie się różnić. I także tę ocenę warto wziąć pod uwagę robiąc rachunek sumienia przed spowiedzią.
Ciąg Dalszy Nastąpi?
Dobrego tygodnia!
ks. Marcin Cytrycki
[1] Wrachunku sumienia nie chodzi tylko o wyliczenie naszych grzechów, ale także o zobaczenie dobra, które się wydarzyło w naszym życiu w ostatnim czasie